Zacheusz
Odważyłem się
I wszedłem na drzewo
Wśród zielonych
Ukryłem gałęzi
Chciałem tylko
Popatrzeć na Niego
Jak przechodzi
Wśród tłumu gawiedzi
Zauważył mnie
Przywołał do siebie
I powiedział
Że dzisiaj być musi
W moim domu
Przy stole i chlebie
Serce moje
Miłością rozkruszył
Nie darują Mu
I On o tym wiedział
Nie wybaczą
Że ich pozostawił
Dla oszusta
Celnika i śmiecia
Wszystko po to
By mnie także zbawić