Oskarżyciel

Każesz mi ciągle
Patrzeć pod nogi
Oskarżycielu 
Co nigdy nie śpisz 
I pokazujesz niepewne kroki
Po stokroć ze mnie zakpisz
Wypomnisz każdy 
Najmniejszy błąd
Nawet zmyślony
Którego nie ma 
I grzechów moich 
Cuchnący trąd 
I ciągniesz mnie piekła 
Głośnym hałasem 
Zagłuszasz moje 
Ciche westchnienia 
I dobre myśli 
Nazbierasz strachu , smutku , zwątpienia 
I wciskasz przycisk „ wyślij „
I tak się starasz , spinasz
I wściekasz 
Aż w swoim szale zaczynasz 
Bulgotać 
Bo mój Obrońca ci nie pozwoli 
By mnie omotać 

Previous
Previous

Wizyta

Next
Next

Myślał, że zwyciężył